Dość rzadko zdarza się, że szkoleniowcy i działacze uwzględniają w swoich zajęciach sportowych budowanie postawy prospołecznej w drużynie. A w zespołowych dyscyplinach sportu integracja zespołu i relacje społeczne są bardzo istotne. Nie docenia się faktu, że zespół, który się lubi i „trzyma razem”, gra po prostu lepiej. Akademie Wychowania Fizycznego nie zawsze przygotowują młodych szkoleniowców do prowadzenia działalności pedagogicznej na zajęciach sportowych. Umiejętności pedagogiczne są jednak niezbędne w zespołowym sporcie wyczynowym. Trenerzy nie powinni traktować zajęć „uspołeczniających” w sposób lekceważący.
Pisząc o zajęciach „uspołeczniających” mam na myśli takie, które spowodują konsolidację zespołu, jego integrację i poprawią więzi interpersonalne w drużynie. W każdym cyklu przygotowań do sezonu powinno znaleźć się miejsce na takie zajęcia. Nie koniecznie musi się to odbywać kosztem zajęć techniczno – taktycznych z drużyną. Nie trzeba poświęcać treningów, by zintegrować zespół. Można to robić po treningach, albo przeznaczyć ich niewielką część, raz na jakiś czas, na takie zajęcia. Z moich doświadczeń wynika, że takie próby pozytywnie przekładają się na jakość gry zespołu.
Jednym ze sposobów integracji drużyny jest spotkanie poza kontekstem sportowym. Chodzi tutaj o to, aby poznać się lepiej (zawodnicy między sobą, zawodnicy z trenerem, działacze z zawodnikami i trenerem itd.) ze strony innej niż sportowa. Uprawiana dyscyplina sportu jest oczywiście ważną sferą życia człowieka, ale nie jest jedyną i nie można o tym zapominać. Człowiek ma swoje „wymiary” i czasami warto poznać te, które ze sportem nie mają nic wspólnego. Może bowiem okazać się, że na takim spotkaniu zawiążą się nowe przyjaźnie, oparte o wspólne zainteresowania (muzyczne, hobbystyczne, literackie itd.), ktoś krytykowany jako zawodnik może okazać się ciekawym człowiekiem, trener postrzegany jako tyran może okazać się osobą „ciepłą” i uczuciową. Spotkania takie dają spore możliwości rozwoju relacji międzyludzkich. Mogą one przybrać formę wspólnego ogniska, wyjścia w góry, kuligu, wycieczki czy nawet przyjęcia domowego. Ważne jest tylko, żeby unikać tematów sportowych i nie łączyć kontekstów: sportowego i towarzyskiego.
Innym sposobem skonsolidowania zespołu są gry i zabawy integracyjne, które z powodzeniem można wprowadzić do treningów. Od kreatywności trenera zależy, w jaki sposób „wplecie” takie zabawy do programu swojej pracy. Można to zrobić w ramach rozgrzewki lub pod koniec zajęć. Przykładem takiej zabawy jest „węzełek”. Polega on na tym, że zawodnicy stają w kole i wyciągają przed siebie ręce. Teraz trzeba chwycić dowolne osoby za dłonie tak, aby w prawej dłoni mieć czyjąś lewą dłoń, a w lewej - czyjąś prawą dłoń (ważne jest żeby odbyło się to spontanicznie i żeby „uchwyty” przeplatały się, tworząc jeden wielki węzeł). Teraz należy tak się przemieszczać, aby rozplątać „węzełek”. Będzie trzeba przejść pod czyimś uchwytem, przejść pod rękami innych, przesunąć się, obejść jakąś osobę itd. Można robić wszystko oprócz puszczania rąk (muszą być one ciągle w uchwytach). Efektem starań staje się koło, utworzone z zawodników. Czasami zdarza się, że koła są dwa lub trzy, czasami są one rozdzielne, a czasami połączone. Zabawa taka gwarantuje ożywienie zawodników, ich integrację i poprawia umiejętności współdziałania. Na jej przykładzie można zaobserwować też wiele ciekawych zjawisk: kto kieruje poczynaniami zespołu, kto „wyłącza” się z aktywności, kto udziela celnych wskazówek, kto utrudnia rozwiązanie problemu itd. Wiele innych ciekawych gier i zabaw można znaleźć w książce: „Animacja czasu wolnego” (Wydawnictwo Stageman Polska, Warszawa 2009). Poświęcenie paru minut treningu na takie ćwiczenie z reguły opłaca się i przynosi oczekiwane efekty (integracja).
Ostatnią formą, do której chciałbym wszystkich trenerów sportów zespołowych namówić, są ćwiczenia fizyczne opierające się na zaufaniu do drugiego człowieka. Spełniają one bowiem podwójną rolę: po pierwsze są ćwiczeniami fizycznymi więc są częścią treningu (niektóre z nich można zastosować na treningu siłowym, skocznościowym czy nawet technicznym), a po drugie, opierając się na czynniku zaufania – integrują też osoby ćwiczące i poprawiają jakość relacji między tymi osobami. Jednym z przykładów takich ćwiczeń jest ćwiczenie siłowe dla trzech zawodników. Jeden staje w środku, między pozostałymi (w rzędzie, odstępy między sobą około pół metra). Dwie osoby skrajne są zwrócone przodem do osoby ćwiczącej w środku. Ta usztywnia się (proste kolana, ramiona przy tułowiu) i przechyla do tyłu. Osoba za jej plecami musi ją „złapać”, czyli: chwytając za łopatki wyhamować ruch opadania. Następnie delikatnie wypycha osobę środkową do przodu więc ta przechyla się w kierunku osoby trzeciej (ta oczywiście musi ją złapać chwytem za barki i znów delikatnie odepchnąć). Osoba w środku powinna mieć zamknięte oczy, przechylać się jak wahadło zegara. Nie może uginać kolan i otwierać oczu. vv Po kilku powtórzeniach zmienia się osobę środkową, tak aby każdy był w sytuacji wymagającej zaufania. W ten sposób ćwiczymy siłę ramion i poprawiamy integrację zespołu.
Podane powyżej propozycje są tylko czubkiem góry lodowej, jeśli chodzi o formy zajęć „uspołeczniających”. Pomysłowy trener na pewno sam wymyśli wiele ciekawych sposobów na zintegrowanie zespołu. Aspekt społeczny jest bardzo istotny w sportach drużynowych i powinno się mu poświęcić trochę uwagi w każdym zespole: i tym, który wymaga integracji (by ją polepszyć) i tym, który już jest zintegrowany (by umocnić i ustabilizować integrację).
Szczególną płaszczyzną do wykorzystania takich technik jest właśnie piłka siatkowa. Po pierwsze jest to sport, który wymaga integracji jak żaden inny. Wszak każda poprawna akcja „przechodzi” przez ręce minimum dwóch zawodników, a każde nawiązanie kontrataku angażuje 6 ludzi jednocześnie. Po drugie integracja sportowców przysparza większej ilości problemów niż integracja innych, bardziej stałych grup (jak np. klasa szkolna czy rodzina). Wniosek: w pracy szkoleniowej z drużyną siatkarską musi znaleźć się miejsce na zajęcia „uspołeczniające” (doceniane bardzo w USA, ale wciąż zaniedbywane w Polsce).